Cóż znowu długo pomilczałam, ciągły brak czasu. Ale coś tam sobie ciągle dłubię. Nie jest tego dużo ale co tam, już niedługo wakacje, w końcu sobie odpocznę i z tarasu nie zejdę...chyba że mnie deszcz wygoni i będę sobie dłubać i dłubać. Najpierw była chyba chusta seledynkowa, dla kumpeli.
Był też szaliczek szary warkoczem pleciony.
Mamy i drugą chustę, trochę kolory uciekły..ale turkusik był piękny. Innych zdjęć już nie będzie bo chusta poszła do właścicielki.
>
Mój pierwszy w życiu sweter ( znaczy się mój pierwszy zrobiony na drutach). Ozdobą tego sweterka są warkocze, jeden z przodu i po jednym małym na rękawach..a z tyłu też kawałek warkocza. Jest niesymetryczny, uwielbiam go nosić z paskiem, fajny też bez paska. Zamienił się w domowy sweterek. Uwielbiam tą szmatkę.
Moja sukienka, kiepsko wygląda na wieszaku.."modelka" by się przydała, no ale trudno i tak ją pokażę.
Moja ukochana chusta, uwielbiam ją... boski ma kolor i z tej samej włóczki ponczo.
Jeszcze pokazałabym mojego cudaka, ale bateria padła a zdjęcie zamiast na kompie..nadal jest na aparacie.
Za to przypomniałam sobie że mam zdjęcie w tej sukience grafitowej... pięknie na nim nie wyszłam...brzuszek dziwnie się uwidocznił. Ale to już było po komunii mego syna, widocznie za dużo się najadłam. Ten pan obok, to mój mężuś oczywiście.
Buziolki dla wszystkich i obiecuję że nadrobię niedługo wszystkie zaległości w czytaniu i podziwianiu waszych cudnych zrobionych rzeczy..jeszcze tydzień dosłownie i wrócę do świata żywych.