Sukienka niby prosta, ale zrobic miniaturkę bez przymierzania jednak nie jest łatwo.
Wyszła jak wyszła, najpierw zdjecie od razu na modelce...drugie już kiepskiej jakości. Zrobione tuż przed wysłaniem jej w świat na starym aparacie.
Miał byc komin dla córci a wyszło właściwie ponczo, córcia zadowolona a to chyba najważniejsze :)
No i moje cieplutkie ponczo. Najpierw to był tylko komin, zakładany rano o świcie w zimie, jak wiozłam mojego męża na dworzec PKP...było zimno ale nie mi...dzięki temu kominowi.
Tylko że ja lubię zakrytą miec nie tylko szyję i głowę...ale i ramiona, wiec dorobiłam tam co nieco.
Warkocze są i duże i malutkie...wymyslane w trakcie robienia...drugi już zrobiłabym inaczej.
Ale i tak jestem zadowolona, już w nim cały czas biegam.