Zakochałam się w tych nitkach i koralikach i siedzę sobie i szyję.
Nie jest to proste dla kogoś kto nie trzyma nigdy igły w ręku, ja i maszynę rzadko wyciągam. Ale opłacało się pobawić. W końcu zaczynam łapać jak chować te nitki, pewnie daleko mi do doskonałości ale przecież dopiero się uczę.
To była moja pierwsza brocha, byłam z niej taka dumna..teraz widzę dopiero ile tam jest niedociągnięć...ile widocznych nitek... to obok to pierścionek dorobiony do kompletu... jeszcze nadal brak do tego kolczyków..ciągle mi się o nich zapomina hehe.
Zapomniałabym.... mój cudak, niby ponczo niby sweterek. Cieplutki i dziwny.
Ale uwielbiam go. Będzie pewnie często na mym grzbiecie jak zacznie się rok szkolny...ale na razie mamy WAKACJE szkoda tylko że tak szybko zlatuje dzień za dniem.
A i jeszcze bym zapomniała...dobrze że zerknęłam do mojego picassa hehe Złota rybka, uszyta w dwie godziny na szkolne przedstawienie. hehe