Moje potworki :)

Moje potworki :)

czwartek, 25 lutego 2010

Serwetki

Miałam ochotę na serwetki...jakoś dawno ich nie robiłam. Więc w końcu się za nie zabrałam.

Miało byc ich więcej...ale zapał minął, chwilowo. Na koszt obrusika. Mam jeden okrągły stolik, góra czyli blat jest ze starego wiklinowego kompletu... w międzyczasie nogi od niego odpadły.

Kiedyś skosiłam takie stare burty od jakiegoś łóżka, sąsiadce oczywiście...byłej sąsiadce.
I te żelazne burty posłużyły nam za nogi do tego stolika. Ale miałam dla niego tylko jeden obrusik...do tego bardzo stary. Moje najmłodsze dziecię uwielbia na tym stoliku jeśc... a jak je, to przy nim jeszcze kurki by się pożywiły. Więc ciągle ten stolik jest bez przykrycia, no nie wyrabiam z praniem. Aż w końcu stolik doczekał się swojego nakrycia....no w sumie to nie do końca prawda, bo jak go uprałam tak leży sobie upchany w garderobie ze stosem prania z całego tygodnia.
Nie mam teraz fazy na prasowanie...pierwszy...no może nie w życiu...ale pierwszy raz od dłuższego czasu usypałam sobie taki stosik. Oj tam, raz na jakiś czas mogę sobie zrobic wolne :)

Gadam i gadam o obrusiku, którego i tak Wam nie pokażę teraz..myślę że do niedzieli uda mi się do niego dotrzec :) :)

Temacik postu miał byc o serwetkach, wiec wracam do właściwego wątku hehe

Serwetek jest 4 sztuki, ale robione po dwie takie same.

Od bask36
Od bask36
Od bask36
Od bask36

poniedziałek, 22 lutego 2010

Szaliko-czapka

Ostatnio nie idzie mi pisanie i prowadzenie bloga, zapadłam chyba w sen zimowy.
Jak ja nie lubię zimy...oj jak ja nie lubię marznąć. Na szczęście dziś za oknem piękne słońce...ja chcę wiosny, ja chcę lata...ja chcę wrócić do życia.

hehe w sumie cały czas żyję...ale zakopałam się w domu, nawet udało mi się z miesiąc nie wozic dzieci do szkoły, w te najgorsze śnieżyce. Jazda samochodem to nie mój świat...prawko zrobiłam, bo nie dało rady trójki dzieci władować sąsiadce do samochodu hehe kiedy i Ona ma swoją trójkę.
A od września Wojtunio jeszcze mi pójdzie do pięciolatków. Więc czwóreczka już będzie chodzić do szkoły. To mi się dopiero zacznie kursowanie.. już teraz jeżdżę po 4 kursy...a kończę jadąc po męża...ale dojeżdżam do umówionego miejsca i zanim mąż do mnie dojdzie ...już siedzę jako pasażer.

Fakt że z nim nie umiem jeździć...bo ja lubię różne dziwne numerki wykręcać...a wioząc jego tyłek..zaraz na dzień dobry coś wymyślę.. Ale jak tu nie wymyśleć..kiedy patrzy się na ręce, fakt moja wina, bo ja za bardzo Go teraz opierniczam...bo normalnie serce mi sie kraja jak On szarpie ten drążek przy zmianie biegów...niszczy mój samochodzik...a jak podjeżdża do drugiego samochodu...hamuje wtedy kiedy ja już zamykam oczy i hamuję nogami w podłodze.
Och Ci faceci....
No nic mam jeszcze tydzień wolnego. Dzieci mają ferie.

Czapka którą zrobiłam dla siebie, jest moja pierwsza czapką..którą założyłam od lat na głowę.
Bo do mojego ryja nie pasują czapki...mam buzię okrągłą jak bułeczka.
Więc od lat chodzę z gołą głową.

Najpierw wymyśliłam sobie że chcę tylko komin, kombinowałam i próbowałam sobie przypomnieć..jak robiło się te kominy z 15 lat temu...no i kurna nie pamiętam.
Zrobiłam taki z grubej jakiejś prutej włóczki.

Ale za dużo mam pod szyją, a jak ja moge miec tam za dużo..kiedy nie u mnie szyja łabędzia buuu.
No nic...ale ciepło mi w nim. Później wymyśliłam sobie żeby się nauczyć robić na 5 drutach i na drutach na żyłce... hehe załapałam chyba o co w tym chodzi.. do następnej zimy chcę nauczyć się robić jakieś wzorki...nie tylko lewe prawe bo to jako tako już mam opanowane.

Czapka ma wielki ogon...a ogon to szal...kwiat to brocha, wiec jak zwykle gdzie mam ochotę to go zaczepiam.







Od bask3




Od bask36